The Japanese Sherlock manga comes to the USA and UK for the first time ever!
Adapting the episodes of the smash-hit Hartswood Films/Masterpiece television series that sees Sherlock (Benedict Cumberbatch) and Watson (Martin Freeman) tackling brain-teasing crimes in modern-day London, this stunning manga is presented in its original right-to-left reading order, and in the full chapters as originally serialised. Each oversized issue comes with a selection of brand-new covers by some of the best Sherlock artists around! #1 kicks things off with a 52-page special. Meet Sherlock and Watson for the first time, all over again!
Steven Moffat is a Scottish television writer and producer.
Moffat's first television work was the teen drama series Press Gang. His first sitcom, Joking Apart, was inspired by the breakdown of his first marriage; conversely, his later sitcom Coupling was based upon the development of his relationship with television producer Sue Vertue. In between the two relationship-centred shows, he wrote Chalk, a sitcom set in a comprehensive school inspired by his own experience as an English teacher.
A lifelong fan of Doctor Who, Moffat has written several episodes of the revived version and succeeded Russell T Davies as lead writer and executive producer when production of its fifth series began in 2009. In 2008 he scripted the first The Adventures of Tintin film for director Steven Spielberg. He co-created Sherlock, an adaptation of the Sherlock Holmes detective stories.
Many of the programmes upon which he has worked have won awards, including BAFTAs and Hugo Awards for some of his episodes of Doctor Who.
SH: A few years back, her husband got himself sentenced to death in Florida. I was able to help out. JW: So you stopped her husband being executed? SH: Oh No. I ensured it. ----- NOTE: you must read the page from right to left!! I liked the drawing and everything about it!
This graphic novel was exactly what I needed this evening. A riveting, edgy story as wonderful as the first episode in the bbc tv series. Perfectly illustrated. Even knowing the outcome based on the tv show, I found myself cheering for Sherlock and John at the end. I didn’t want a complicated read, I just wanted to be swept away for a time and this did just that.
W oczekiwaniu na premiery kolejnych odcinków czwartego sezonu Sherlocka sięgnęłam po nabytek jeszcze z zeszłorocznego Międzynarodowego Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Imię najsłynniejszego i najbardziej pożądanego chyba detektywa na świecie pięknie się mieni srebrem na okładce, a sportretowanie Benedicta Cumberbatcha i Martina Freemana jest tak akuratne, że ręce aż samo się wyciągało na stoisku z mangami. Dla samych rysunków warto przejrzeć ten komiks, ale czy warto kupować kolejne tomy? To już zależy, jak wielkimi psychofanami serialu/Cumberbatcha jesteśmy.
Osobiście mogę się pochwalić wieloma drobiazgami sherlockowymi, kiedyś rozklejałam z sherlockistkami plakaty po Krakowie, wandalizowałam uniwersytet serialowymi wlepkami, dwa razy rozbijałam się po muzeum londyńskim na Baker Street, co roku dostaję od pewnego bardzo kochanego Anglika kalendarze z Sherlockiem, próbowałam swego czasu nawet porównywać odcinki z oryginalnymi opowiadaniami, którymi były zainspirowane, ale na jednym wpisie poprzestałam. Manga jest tylko kolejnym fantem do kolekcji. Szkoda tylko, że czwarty sezon tak zawiódł... Ale wróćmy do komiksu.
Co to w ogóle jest za twór? Mówiąc wprost, to dokładna do bólu adaptacja pierwszego odcinka Sherlocka. Dlatego wśród autorów, oprócz japońskiego rysownika podpisującego się imieniem Jay, znajdziemy scenarzystów Stevena Moffata i Marka Gatissa. Innymi słowy, to po prostu doujinshi, któremu dano zielone światło i zostało wydane jako oficjalny kawałek sherlockowej franczyzy. Komiks jest dosłownie przekalkowaniem serialu niemal kadr po kadrze, czytamy dobrze znane dialogi bez żadnych zmian, widzimy sceny ze Studium w różu przeniesione na inne medium. Mam wrażenie, że to jednocześnie największy plus i minus tej pozycji - z jednej strony, to komiks fanowski tak dobry i tak grzeczny, że stał się kanonem, z drugiej zaś - po prostu nudny i trochę bez sensu. Przecież ten tomik nie daje nam niestety nic, czego nie dostalibyśmy oglądając sobie pierwszy odcinek Sherlocka jeszcze raz.
W porównaniu z powieściową adaptacją Przebudzenia mocy, o której niedawno pisałam, przynajmniej tutaj czyta się z przyjemnością. Kreska jest absolutnie fantastyczna, postaci zostały bardzo wiernie odwzorowane, każda z nich - no, może oprócz Lestrada - świetnie uchwycona, łącznie z drobną mimiką twarzy. Twarze bywają chwilami minimalnie nienaturalne, ale częściej zaskakują podobieństwem do aktorów. Wnętrza pozwalają zachwycać się detalem rysunku, w przeciwieństwie do wielu mang, które często tła sobie darują. Kadrowanie w dużej mierze oddaje klimat i zmiany nastroju, tylko na początku można się trochę potknąć podczas jednoczesnego przedstawienia konferencji prasowej i śmierci kolejnych samobójców. Tak samo jak w serialu widzimy dodatkowe informacje - czy to myśli Sherlocka, czy smsy - poza zwykłymi dialogami.
Niewiele można powiedzieć o tej mandze, bo i niewiele ona daje. Szczerze mówiąc, warto się jej przyjrzeć głównie ze względu na świetne rysunki. Hardkorowy fan czy fanka pewnie uzbiera sobie całą kolekcję, bo rzecz jasna wychodzą kolejne części. To dopiero pierwszy tomik.
A tymczasem skorzystam z okazji i posmęcę trochę o czwartym sezonie. Postaram się bez spojlerów.
Pierwszy odcinek, The Six Thatchers, boleśnie przypomniał, że czekaliśmy trzy lata, żeby dostać wydmuszkę w postaci pięknie wykonanego, zachwycająco wiktoriańskiego i żałosnego fabularnie odcinka specjalnego The Abominable Bride, by wrócić do przekombinowania, które mnie osobiście rozczarowało w ostatnim odcinku trzeciego sezonu. Co prawda zagadka nawiązująca do tytułu odcinka akurat okazała się zmyślna i ciekawa, ale zajęła Sherlockowi jakieś dwadzieścia minut, a im dalej, tym gorzej. Są momenty, w których dialogi są niepotrzebne powtarzane albo całe długie sceny - w szczególności mówię tu o montażu podróży - które okazują się niepotrzebne po zaledwie kilku sekundach. Twórcy próbowali złapać zbyt wiele srok za jeden ogon, wątków narobiło się trochę za dużo, a co do ostatniej sceny... brak słów. Raz, że niewiarygodnie, dwa, że sztampowo, trzy, że wykorzystuje się kobiecą bohaterkę, by dodać dramatyzmu, rozwinąć postacie męskie i popchnąć fabułę do przodu. Wielkie rozczarowanie.
Drugi odcinek, The Lying Detective, to zdecydowanie powrót Sherlocka, na którego wszyscy czekali. Szkoda, że takim kosztem, ale przynajmniej wszyscy bohaterowie mają swoje motywy i mogą próbować się pozbierać do kupy. Fabuła wodzi widza za nos, trochę pozwalając widzowi zgadnąć, co się dzieje, żeby potem pokazać środkowy palec i wyśmiać domorosłego detektywa przed telewizorem. Jest emocjonująco, jest zabawnie, jest fantastyczna pani Hudson, jest nowy czarny charakter, jest mocny twist na koniec, a przede wszystkim sugestie powrotu nemesis Sherlocka rozwiały się niby sen złoty. Powiedzmy sobie szczerze, jak Moriarty miałby przeżyć kulkę w gardło?
A potem, w połowie stycznia, wyszedł The Final Problem. Pomimo bycia wielką fanką Sherlocka mam szczerą nadzieję, że to faktycznie ostatni odcinek i więcej Sherlocka nie będzie. Niech nie kopią truchła. Jaki sens dawać widzom jeden fajny odcinek, by dokopać dwoma, czy licząc The Abominable Bride, trzema? Tak, ja też mam problem z tym, co pokazali nam twórcy serialu. Pomimo tego, że dostajemy pewne wyjaśnienia, jednocześnie zostaje zaserwowana gigantyczna dawka psychologicznego bullshitu, by potem dopchać na dokładkę bullshitem z nieprawdopodobnym i szybko zamiecionym pod dywan wybuchem, błyskawiczną akcją piracką z przebierankami, "magiczną" mocną intelektu, idiotycznym torem przeszkód, łatwymi zagrywkami na emocjach i szacher-macher z samolotem. Końcówka dodaje wykończenie z pięknego bullshitu z zagubioną duszyczką, którą można naprawić przyciśnięciem do serca. Przede wszystkim zaś - gdzie jakakolwiek aluzja do tytułowego opowiadania Doyla?...
Tak się nie robi.
Jak ktoś dość wulgarnie, ale poniekąd słusznie zauważył: Gatiss wszedł sobie z zachwytu tak głęboko w pośladki, że zniknął. Albo, jak skwitował Ryba, the game is off.
Jeśli ktoś chce polemizować albo posmęcić ze mną - zapraszam!
I haven’t watched the Sherlock series in so long now but now this manga makes me want to rewatch it. This manga is not only gorgeous art but just so funny and a great recreation of the show! The characters are perfect and drawn just like the actors. I remember this episode well, I think the manga made me laugh even more. It follows the episode pretty well and doesn’t get confusing.
If you are a big Sherlock fan especially Benedict Cumberbatch version I highly recommend this manga! I can’t wait to get the rest of the series.
Sherlock is one of my favorite shows in existence but it feels cheap to give it five stars because of that. It’s a great adaptation, basically word to word from the episode including some little bits that help enhance moments that are executed with silence in the show. The art is wonderful and was a very enjoyable read but I think it would be more worthwhile to get one based off of one of the more tense episodes.
Non so cosa mi aspettassi, ma di sicuro qualcosa di meglio. La copertina è carina ma all'interno i disegni sono inespressivi e piatti. Le scene più drammatiche della serie sono irriconoscibili e la storia è esattamente quella dell'episodio, non viene aggiunto niente. È più un volume da collezione che altro.
I actually enjoyed this a lot. The art is well done and the basic premise follows the same trajectory as the one in the 2010 BBC series (so if you're new to manga as a medium, you won't have to fumble with understanding the plot as well). Excited to see what subtle changes the author makes! (read right-to-left)
very appropriate to the series so OFC i enjoyed it (love sherlock bbc❤️🩹), the art however was not my favourite but there was some stuff that i liked (especially many of the little sketches put between the chapters and at the end), i still like the series more but when you’re a big fan it’s always nice to find stuff like this:>>
The artistry and storytelling was well done in this book. I did however find it a bit of an adjustment to read the book from right to left and read the graphic novel dialogue from the top right of the page to the bottom left.
I’d say that this is well worth the read if you are a manga fan or are trying to get into manga! Since you probably already know how the episode plays out, it’s easy to learn how to read manga. I loved the art style and the addition of seeing Johns thoughts. Overall good book.
Just read the first chapter, and then realised I'd rather watch the show again. While reading I could hear the actor's voices in my head. Not sure if this does well without having seen the show. The art style was different, but I already didn't like how much Watson and Lestrade looked alike.
This entire review has been hidden because of spoilers.
I've never read (or watched?) a Sherlock thing, and this one being the first one I've read made me really like how Sherlock knows pretty much everything. And the art and drawings throughout the whole book are very good!