Marcin Napiórkowski's Blog
April 20, 2024
Ekogadżetoza
Chciałbym poruszyć niezręczny temat.
Sporo jeżdżę na konferencje i gościnne wykłady. Prowadzę warsztaty, szkolenia. Taka praca.
Niemal po każdym takim wydarzeniu ściga mnie jakaś miła pani lub pan z torbą wypełnioną gadżetami. Ja uciekam, oni mnie gonią. Wreszcie zwykle dopadają. Mówię, że bardzo dziękuję, ale naprawdę nie potrzebuję. Oni przekonują, żebym koniecznie wziął. Bo przecież to są eko gadżety. Dobre dla środowiska.
Otóż nie ma czegoś takiego jak eko gadżety. Najlepsze dla środowiska jest nieprodukowanie gadżetów.
Klątwa bawełnianej torbyStaram się nie być burakiem. Odmawiam przyjęcia torby, tylko jeśli mogę to zrobić nie urażając gospodarzy. Bo przecież nie o to chodzi, żeby im sprawić przykrość. Chcieliby tylko wyrazić wdzięczność, dać coś, co pozostawi miłe wspomnienia. Szacuję, że mam współczynnik sukcesu 4:5 – z czterech na pięć konferencji udaje mi się uciec bez pakietu gadżetów.
[image error]
A mimo to boję się otworzyć szafę w przedpokoju. Czai się w niej kilkadziesiąt bawełnianych toreb różnych rozmiarów, ozdobionych logo szacownych uniwersytetów, firm i organizacji naukowych. Niektóre są kolorowe, inne puszą się „naturalnymi” beżami i brązami. Większość oprócz logotypu hojnego dobrodzieja zawiera również slogany w rodzaju „jestem eko – używam wielorazowej torby”.
Nic z tych rzeczy.
Jedna wielorazowa torba może być eko. Sto wielorazowych toreb to szkodliwe szaleństwo.
Jak pokazały niedawno duńskie badania, wielorazowa torba bawełniana musi zostać użyta kilka tysięcy razy (jeszcze więcej w przypadku bawełny uprawianej w sposób organiczny), żeby miała mniejszy wpływ na środowisko niż wykorzystywanie jednorazowych foliówek[1]. Ma to sens. Uprawa bawełny zużywa energię, zajmuje przestrzeń (która mogłaby być lasem), przede wszystkim zaś pochłania mnóstwo wody.
Oznacza to, że aby nasze działanie miało pozytywny wpływ na klimat, z naszą wielorazową torbą musielibyśmy robić codzienne zakupy przez dobrych kilka lat. Nawet zakładając – na co zwracają uwagę niektórzy eksperci – że przyjęta przez Duńczyków metodologia jest nieco niekorzystna dla wielorazówek, wciąż mówimy o długim, cierpliwym trzymaniu się jednej torby[2].
„Ekologiczny” zamiennik może działać, jeśli prowadzi do zmniejszenia liczby przedmiotów. Nadprodukcja „eko gadżetów” zawsze jest przeciwskuteczna.
Gadżety wszelakieA przecież torby to tylko wierzchołek góry lodowej. Naprawdę ciekawe jest to, co w nich znajdziemy.
Kiedyś hitem były kubki. Potem wyparły je kubki termiczne reklamowane jako ekologiczny zamiennik dla tych jednorazowychSmycze. Nie dla psów, tylko takie do wieszania identyfikatorów. Dziesiątki bawełnianych smyczy z różnymi napisami. Nie mam pojęcia, co miałbym z nimi robićKoszulki (zawsze są na mnie za duże, ale to oczywiście moja wina, nie koszulek)SkarpetkiProdukty spożywcze. Hitem są ostatnio zestawy miodków – u mnie się sprawdzają. Pożeramy je całą rodziną hurtowo. Ale wręczanie czegokolwiek do jedzenia lub picia tylko pozornie jest idealnym rozwiązaniem. Istotny procent obdarowanych nie korzysta z danego produktu – nie lubi, zapomni, wyrzuci, zmarnuje. Wizytowniki… Przecież mało kto już w ogóle używa wizytówek.Dziesiątki linijek, zestawów karteczek do wlepiania w książki (oczywiście w „wersji eko”).Drukowane na kredowym papierze broszury o oszczędzaniu zasobówPiórnikiBomby kwietne. Niby fajne. Ostatnio widziałem nawet takie do sadzenia drzew. Ale chyba lepiej po prostu nie wycinać lasów niż rozdawać pakowane w papier prasowane szyszki do sadzenia sosen…[image error]
Specjalne wzmianki honorowe:
Ceramiczna podstawka pod kubek oprawiona w drewnianą ramkę. (Okazało się, że drewniana część jest nieodporna na temperaturę i wilgoć…). Jeden fajny plecak. Używam. Przed kolejnymi udaje mi się dotychczas uciec. Efekt skaliTrudno mi nawet wskazać jakiś gadżet, który miałby sens, bo gadżetoza natychmiast zamieni każde rozwiązanie w nonsens z powodu efektu skali.
Na przykład odblaski są mądre i potrzebne. Zwłaszcza dla dzieci. Ale gdybym przyjmował wszystkie pakiety prezentowe, moje dzieci zaczęłyby stwarzać zagrożenie na drodze. („Halo? 112? Wydaje mi się, że poboczem po Ostoi idą właśnie dwie bożonarodzeniowe choinki!”)
Wielorazowa butelka, która umożliwia nam picie wody z kranu zamiast zakupu wody butelkowanej. Super pomysł! Pierwsza taka butelka, którą dostałem na konferencji, bardzo mi się przydała (zwłaszcza, że był akurat upał). Drugiej może używać żona, trzeciej dziecko… Ale nie dam rady mieć tyle dzieci, żeby kiedykolwiek wykorzystać wszystkie butelki, którymi próbują mnie obdarować.
Albo notatniki. Stosik prostych notatników (nieoprawione kartki) leżący do wzięcia dla tych, którzy zapomnieli swoich na konferencję – to rozsądne rozwiązanie. Ale wręczanie każdej uczestniczce ciężkiego, oprawionego w skórę notesu z logo to generowanie niepotrzebnych śmieci. Próby zamaskowania tego faktu przez oprawianie notesów w przaśną tekturę też nie sprawiają, że są one eko.
[image error]
Podobnie z długopisami. Postawienie kubka z długopisami dla zapominalskich brzmi rozsądnie. Wykorzystanie w tym celu długopisów papierowych zamiast plastikowych może mieć sens. (Pamiętajmy, że wkład piszący w środku nadal jest plastikowy!) Natomiast rozdawanie wszystkim osobom uczestniczącym super drogich, eleganckich długopisów i piór naprawdę mija się z celem. Nawet jeśli są pakowane w ekologiczną tekturę…
Jak już musimy…Jeśli już musimy produkować gadżety, warto przemyśleć kilka zasad:
Gadżetu obrandowanego konkretnym wydarzeniem („15 Zlot Klubu Głaskaczy Pingwinów Suwałki 2024”) na pewno nie wykorzystamy za rok. Bardziej uniwersalne oznaczenie („Głaszczmy Pingwiny!”) pozwoli bez poczucia żenady skorzystać z niego za rok albo w toku codziennej działalnościGadżet o szerokiej funkcjonalności (zwyczajny zeszyt szkolny) będzie lepszym pomysłem niż taki o funkcjonalności ograniczonej (notatnik A6½ w pięciolinię oprawny w bukowe drewno)Wystawienie kartonu gadżetów do brania dla chętnych jest lepsze od obdarowywania wszystkich jak leciCo z tego wynika?Rozumiem, że mój przypadek jest nietypowy. Bywam na kilkudziesięciu różnych wydarzeniach w roku. Te gadżety zupełnie inny wymiar emocjonalny mają np. dla nauczycieli z małych miejscowości, którzy spotykają się na swojej konferencji raz na dwa lata. Jest to dla nich ważny moment, który chcą potem wspominać. Obowiązuje tu logika daru, nie towaru.
Ale efekt skali działa także tutaj.
Jeśli naprawdę chcemy rozwiązywać problemy, a nie tworzyć nowe, to obawiam się, że pomoże nam tylko jedna prosta zasada.
Najbardziej ekologicznym gadżetem jest niewyprodukowanie gadżetu.
________________
P.S. Oczywiście ekogadżetoza dotyczy nie tylko konferencji. Również kampanii wyborczych i reklamowych. Czai się też w mniej oczekiwanych miejscach.
Po wyjściu od dentysty dzieci mogą sobie wybrać po jednym drobnym gadżecie za każdy zabieg. Niby super – badania psychologiczne potwierdzają, że taki miły prezent na koniec bardzo poprawia wspomnienia z całej wizyty. A przecież dentysta nie będzie rozdawał cukierków. Na podobnej zasadzie dostają drobiazgi w przedszkolach, szkołach, u lekarza… Duperelki wyskakują z czekoladowych jajek i płatków śniadaniowych. Efekt skali sprawia, że ich pokoje toną w niskiej jakości, nietrwałych, niefunkcjonalnych przedmiotach. Jakie nawyki i wzorce przekazujemy im w ten sposób?
Ale to już temat na oddzielny tekst.
__________________________________
Przypisy:
[1] https://www2.mst.dk/udgiv/publication...
[2] https://medium.com/@parkpoomkomet/bre...
The post Ekogadżetoza first appeared on Mitologia współczesna.
Artykuł Ekogadżetoza pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
October 11, 2023
Lego, słonie i klątwa wiedzy
I po wakacjach!
A na pierwszym seminarium zamiast czytać klasyków – budowaliśmy ze studentami z Lego.
[image error]
W mądrych książkach o pisaniu nieodmiennie pojawia się wątek „jasnego formułowania myśli”. Ale co to właściwie znaczy?
Sprawdziliśmy w praktyce.
> Podzieliliśmy się na dwa zespoły.
> Każda ekipa dostała uroczego robocika z klocków.
> Zadaniem studentów było napisanie (bez rysunków!) instrukcji, dzięki której z otrzymanych klocków drugi zespół złoży identycznego robocika.
> Rety, jakie to się okazało trudne!
Zadbanie o jednoznaczność przekazu. Uniknięcie przytłoczenia go zbędnymi szczegółami, a jednocześnie niepominięcie kluczowych informacji. Opisanie w spójny i zrozumiały sposób kilkunastu różnych czerwonych „dachówek”…
Świetnie się potem rozmawiało o wyzwaniach związanych z pisaniem prac magisterskich.
Jak wróciłem do domu i oddawałem pożyczone klocki, Adaś spytał mnie, dlaczego takich zajęć nie mają w szkole.
No właśnie, dlaczego? Przecież to brzmi jak idealny pomysł na lekcję z języka polskiego w czwartej klasie. (Wiem, że wśród osób czytających trafiają się czasem nauczyciele )
Jak nie jesteście nauczycielami – koniecznie wypróbujcie to w domu! Zbudujcie robota (jak akurat nie macie Lego – może być złożony np. z utensyliów kuchennych), napiszcie instrukcję, przetestujcie na ludziach. Zdziwicie się, jak trudno stworzyć opis, na podstawie którego można bez błędów odtworzyć nawet stosunkowo prostego robota.
To ćwiczenie to nie tylko przepis na świetną zabawę. Jest ważniejsze, niż myślicie. Uświadamia nam bowiem mechanizm psychologiczny, który bardzo często staje na drodze skutecznej komunikacji.
Dlaczego to ważne?Niezależnie od tego, czy relacjonujesz przeprowadzony eksperyment, badania terenowe, piszesz scenę powieści czy opisujesz na fragment kodu, który ma stworzyć koleżanka z zespołu, sytuacja jest analogiczna do tej z klockami Lego.
Przed sobą (albo w twojej głowie) masz gotową konstrukcję. Coś jest na górze, coś poniżej, jedną część widać, inna jest ukryta, maszyna jakoś tam działa i składa się w całość. Musisz ją teraz zamienić na proces (tekst albo mowę), który rozciąga się w czasie, nie w przestrzeni, i ma charakter linearny. Coś trzeba opisać najpierw, co innego potem. Nie sposób powiedzieć wszystkiego, więc trzeba dokonywać wyborów. Można pominąć to, co oczywiste. Ale skąd właściwie wiemy, co jest oczywiste?
Dobra komunikacja zawsze zaczyna się od empatii. Musisz przyjąć punkt widzenia kogoś, kto nie widzi tego, co ty. To wcale nie jest proste, bo przeciw nam działa efekt psychologiczny zwany „klątwą wiedzy”. Klątwa ta polega na tym, że osobie, która dysponuje pewnymi informacjami (np. widziała coś) bardzo trudno spojrzeć na świat oczyma kogoś, kto tych informacji nie posiada.
Wyobraźcie sobie na przykład, że opisujecie słonia komuś, kto go nigdy nie widział, a potem oglądacie zrobiony przez niego rysunek.
Dobra, właściwie nie musicie sobie tego wyobrażać. Średniowieczni (i renesansowi) mnisi zrobili tę robotę za was:


Widzicie, o co chodzi? Niby wszystko na swoim miejscu, ale…
Jak zmierzyć klątwę?Elizabeth Newton, psycholożka z Uniwersytetu Stanforda, wpadła na genialny pomysł zmierzenia „klątwy wiedzy”. Badanym przypisano losowo jedną z dwóch ról – „stukaczy” lub „słuchaczy”. Zadaniem „stukacza” było wybranie jakiegoś znanego kawałka muzycznego i wystukanie jego rytmu na stole. Zadaniem „słuchacza” było odgadnięcie JAAAKA TO MELODIA? (też usłyszeliście dżingiel w głowie?).
„Słuchacze” radzili sobie fatalnie. Udało im się poprawnie rozpoznać tylko 2,5% utworów. (Żeby było jasne, „stukacze” nie prezentowali symfonii Pendereckiego, tylko hity w rodzaju „Happy birthday”).
Jeszcze bardziej szokująca okazała się jednak porażka „stukaczy”. Ich zadaniem, oprócz stukania w blat, było bowiem przewidzenie, jaką część wystukanych utworów rozpoznają siedzący po drugiej stronie stołu partnerzy. „Stukacze” średnio spodziewali się 50% trafnych odgadnięć, przeceniając sprawność procesu komunikacyjnego dwudziestokrotnie!
Co tu się wydarzyło?! Otóż „stukacze” znali melodię. Podczas stukania słyszeli ją w głowie. Zagadka wydawała im się trywialna. Tymczasem sam rytm okazuje się przenosić zaskakująco małą część informacji niezbędnych do poprawnego rozpoznania utworu.
Różnica między oczekiwanymi 50% a rzeczywistą efektywnością 2,5% to właśnie ilościowa miara klątwy wiedzy. Przeciwko takiej sile gramy, ilekroć próbujemy komuś opisać robota z klocków, słonia, działanie szczepień albo mechanizmy globalnej zmiany klimatu.
Co na to nauka?Nie przypadkiem eksperyment z klockami prowadziliśmy na początku seminarium magisterskiego. Klątwa wiedzy ma szczególne znaczenie w komunikacji naukowej.
Badacze i badaczki na co dzień zajmujący się danym zagadnieniem muszą wykonać bardzo dużą pracę poznawczą, żeby spojrzeć na świat z punktu widzenia kogoś, kto o zagadnieniu wie bardzo niewiele.
Największy problem polega na tym, że „puste” miejsca we własnej wiedzy zwykle nie jawią się odbiorcom jako białe plamy. Przeciwnie – natychmiast wypełniane są różnymi (zazwyczaj błędnymi) założeniami wziętymi z codziennego doświadczenia.
W ten sposób w ich umyśle powstaje:

No właśnie.
To jedna z lepszych ilustracji obrazujących, jak powstaje i wygląda pseudonauka.
Przepraszam, którędy do…Ale oczywiście problem nie dotyczy tylko naukowców.
Przypomnijcie sobie, kiedy ostatni raz czytaliście jakiś tekst cztery razy, prosiliście rozmówczynię o powtórzenie albo zamiast do biblioteki trafiliście do baru, bo nijak nie dało się zrozumieć udzielonych instrukcji.
Polska byłaby lepszym miejscem, gdyby politycy, prawniczki, projektantki interfejsów i lekarze na wczesnym etapie edukacji przeszli kurs uczący ich komunikacji na tym najbardziej podstawowym poziomie.
Uświadomienie sobie zjawiska „klątwy wiedzy” i nauka radzenia sobie z nim przy prostych zadaniach to świetny pierwszy krok do budowy lepszej przyszłości!
Na początek spróbujcie z klockami. Serio! Zabawa dla całej rodziny!
The post Lego, słonie i klątwa wiedzy first appeared on Mitologia współczesna.
Artykuł Lego, słonie i klątwa wiedzy pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
December 9, 2021
Po przeczytaniu tego posta umrzesz
Po przeczytaniu tego posta umrzesz. To tylko kwestia czasu.
Z drugiej strony: wszyscy w końcu umrzemy. Taki los.
Twoja śmierć nastąpi po przeczytaniu tych słów. Ale to nie znaczy, że moja pisanina przyczyniła się do twojego zgonu. Prawda?
A co jeżeli jest inaczej? Jeżeli to faktycznie post morderca?
(Zdaję sobie sprawę, że wkurzam wielu ludzi, a ze skokami ciśnienia nie ma żartów.)
Na szczęście jest prosty naukowy sposób, żeby się o tym przekonać.
Baza danychGdybym chciał się upewnić, że mój post jest w pełni bezpieczny, mógłbym zachęcić Was, Wasze rodziny, różne instytucje państwowe, a może nawet Marka Zuckerberga do wysyłania mi informacji na temat każdej niepokojącej rzeczy, jaka przydarzy Czytelniczkom „Mitologii Współczesnej” przez najbliższy rok.
Załóżmy, że system zadziałał, a post dotarł do naprawdę dużej publiczności.
Po roku mam już plik z naprawdę przerażającą listą: od wysypek, przeziębień, przez rozwody, pożary, zawały, włamania, aż po – przy dostatecznie licznej próbie – kilka zgonów.
Udostępniam mój arkusz ekspertkom i szerokiej publiczności i patrzymy, co z tym towarem zrobić dalej.
Jedna opcja jest taka, żeby surowe wyniki wrzucić do internetu i na pierwszą stronę tabloidów z chwytliwym nagłówkiem w rodzaju:
„Pięć zakrzepów, czterdzieści dwa rozwody, wszawica i trzy zgony po przeczytaniu śmiercionośnego posta!!!”
I niech każdy sobie sam zdecyduje, czy chce zaglądać na „Mitologię Współczesną”.
Drugie rozwiązanie jest bardziej żmudne. Bierzemy nasz arkusz i porównujemy z danymi dla całej populacji, uwzględniając m.in. wiek, płeć i miejsce zamieszkania czytających tego bloga. Dopiero kiedy w wynikach pojawią się istotne statystycznie różnice, możemy podejrzewać, że między czytaniem a niefortunnym zdarzeniem występuje relacja przyczynowo-skutkowa.
Na przykład (zmyślony) ludzie, którzy przeczytali ten tekst, parskają istotnie częściej niż analogiczny segment populacji, który posta nie czytał. Może to oznaczać, że post powoduje parskanie.
Szczepionki
Jak się zapewne domyślacie, nie wymyśliłem tej procedury na potrzeby horroru o Poście Zagłady. (Chociaż zachowuję sobie wszelkie prawa autorskie do tego genialnego pomysłu!)
W podobny sposób działają wielkie bazy danych o efektach ubocznych leków i szczepionek takie jak EudraVigilance.
Szeroko kolportowana przez przeciwników szczepień informacja o „tysiącach zgonów” (dokładna liczba się zmienia) w UE po podaniu szczepień jest więc dokładnie tym samym, co nagłówek o rozwodach i wszawicy po lekturze morderczego posta. Następstwo w czasie nie oznacza relacji przyczynowo-skutkowej.


Przyjrzyjmy się matematyce.
Przy 300 milionach zaszczepionych (ponad 800’000’000 dawek!) w krajach UE 30 tys. zgonów, o których donoszą antyszczepionkowe strony, oznaczałoby, że umarła jedna na dziesięć tysięcy osób, które wcześniej miały styczność z igłą. Problem w tym, że w całej populacji śmiertelność jest znacznie wyższa. Każdego roku ten smutny świat opuszczają miliony Europejczyków. (To nie spisek, ludzie po prostu umierają, jak już była mowa.)
Oznacza to dwie rzeczy: po pierwsze ruchy antyszczepionkowe mają sporo racji, kiedy zwracają uwagę na fakt, że większość zgonów nie jest raportowana w bazie. Z drugiej strony trudno wymagać, że jeżeli komuś dwa dni po wyjściu z punktu szczepień spadła cegła na głowę, to powinniśmy pamiętać o umieszczeniu tej informacji. Czasem brak związku ze szczepionką jest ewidentny.
Druga sprawa jest zabawniejsza, choć to też czarny humor. Przy naprawdę rzetelnym zbieraniu danych moglibyśmy przygotować soczyste nagłówki na temat wszystkiego, co ludzie robią: „2021 – rok mokrej śmierci. Po wypiciu wody zmarło już 4,5 miliona Europejczyków” Albo: „Powstrzymać banany zagłady. 2 miliony zgonów po zjedzeniu żółtego owocu” (przyjąłem tu założenie, że niecała połowa Europejczyków jadła w tym roku banany, za to każdy, oprócz kilku Francuzów z Południa i mojego sąsiada, choć raz pił wodę).
Dlatego następnym razem, kiedy wasz wujek albo nadzwyczaj płodny internetowy komentator zawodowo zajmujący się wklejaniem linków zarzuci was przerażającymi statystykami z baz danych, sprzedajcie mu mroczną prawdę o bananach.
I pamiętajmy: następstwo w czasie nie oznacza relacji przyczynowo-skutkowej.
A teraz włączamy odliczanie. Ponury żniwiarz już po Was idzie.
Podzielcie się tym postem ze znajomymi. Najgorzej czekać na śmierć w samotności
Tu przystępnie wyjaśnione to samo, tylko bez żartów
https://www.reuters.com/article/factcheck-coronavirus-eu-idUSL1N2S924P
A tutaj autorzy samej bazy wyjaśniają, jak działa, a jak nie działa
Warto zwrócić uwagę na fragment, w którym przestrzega się explicite przed tym, co robią strony antyszczepionkowe: nie można skorzystać z bazy do zsumowania całkowitej liczby zgonów, ponieważ baza przechowuje oddzielne rekordy nie dla pacjentów, lecz dla efektów ubocznych (jeden facet, który miał problem z sercem, płucami, żołądkiem i wypadaniem włosów figuruje w bazie jako cztery oddzielne rekordy!)
„This website does not provide the total number of cases reported with a fatal outcome. It provides the number of cases reported as fatal for specific reactions groups (e.g. cardiac disorders) and for specific reactions (e.g. myocardial infarction). Since one individual case may contain more than one suspected side effect, the sum of the number of fatal cases per reaction group will always be higher than the total number of fatal cases.”
https://www.adrreports.eu/en/covid19_message.html
Tu, z kolei, zawsze aktualny FAQ WHO na temat szczepionek
Artykuł Po przeczytaniu tego posta umrzesz pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
November 11, 2021
Jakim rodzajem patrioty jesteś?
Poniżej znajdziecie klasyczny „psychotest” w formie luźno nawiązującej do hitów typu „jakim rodzajem pieczywa jesteś” albo „którą z postaci z Gwiezdnych Wojen” powinieneś poślubić i dlaczego właśnie Chewbaccę”. Za tą niezobowiązującą formą kryje się jednak poważne wyzwanie.
W polskiej debacie publicznej patriotyzm funkcjonuje w bardzo uproszczonej postaci. Coraz częściej staje się etykietą, którą przyklejamy jednym, odmawiamy zaś innym.
Zamiast myśleć o patriotyzmie jako o czymś zero-jedynkowym (jest się patriotą albo się nie jest) albo wpadać w proste, polaryzujące podziały (nasz patriotyzm, ich patriotyzm, dobry patriotyzm, zły patriotyzm), pomyślmy o miłości do ojczyzny jako o zjawisku wielowymiarowym.
Z czego składać się może współczesny patriotyzm? Jakie ma postaci czy cechy? Na jakich osiach można te cechy rozpisać?
Spróbujcie teraz odpowiedzieć na poniższe pytania. To staromodny psychotest, który nie zbiera Waszych danych, żeby sprzedać je Cambridge Analytica, więc przyda Wam się kartka i ołówek.
Zapiszcie, ile razy wybraliście każdy z poniższych symboli: ▲ ■ ☼ ♫ ⌂
Test1. Remont starego bloku w okolicy to okazja, żeby
▲ unowocześnić go, podnieść wartość, stworzyć lepsze warunki mieszkańcom
■ wpisać go lepiej w krajobraz pobliskiego Starego Miasta
⌂ nie decyduję o tym sam – robimy warsztaty i konsultacje z mieszkańcami
☼ stworzyć mural, który uczyni go ważnym punktem na lokalnej mapie turystycznej
♫ przeprowadzić termomodernizację, wymianę pieców, i zmniejszyć wpływ na środowisko
2. Najwyższą cnotą obywatela jest
⌂ umiejetność tworzenia wokół siebie inicjatyw lokalnych, inspirowania innych
▲ przedsiębiorczość
♫ zdolność do krytycznej refleksji
■ pamięć
☼ poczucie więzi ze współobywatelami
3. Symbolem Polski na świecie powinny być
▲ gra „Wiedźmin” i jej międzynarodowy sukces
■ znak Polski Walczącej
⌂ logo „Solidarności”
☼ biało-czerwona flaga i Orzeł Biały (oczywiście)
♫ Puszcza Białowieska – unikalny w Europie pierwotny krajobraz leśny
4. Na miejscu zamykanej kopalni warto
☼ zbudować pomnik kopalni i szlak, który rozwinie miasto turystycznie
♫ przede wszystkim rekultywować teren – życie miasta ułoży się na powrót wokół odrodzonej przyrody
⌂ stworzyć lokalne centrum obywatelskie – miejsce spotkań i warsztatów, gdzie podtrzymana zostanie tkanka społeczna
■ otworzyć muzeum, które pozwoli zachować pamięć o górniczych tradycjach
▲ przygotować infrastrukturę dla nowych przedsiębiorstw, które zapewnią rozwój gospodarczy miasta
5. Największe wyzwanie dla Polski w nadchodzących latach to
▲ rozwój nowych technologii, które umożliwią lepsze życie i pokonanie kryzysów
⌂ walka z procesami rozkładu demokracji
■ zachowanie pamięci w błyskawicznie zmieniającym się świecie
☼ utrzymanie naszej tożsamości w globalizującym się świecie
♫ powstrzymanie globalnego kryzysu ekologicznego
6. Bohater narodowy na nowe czasy to
⌂ Jacek Kuroń
■ Powstańcy Warszawscy
☼ Adam Małysz
♫ Olga Tokarczuk
▲ Leszek Balcerowicz
7. Polaków powinny łączyć przede wszystkim
⌂ wyzwania związane z organizacją lokalnego życia
♫ refleksja nad naszym miejscem w porządku przyrody
■ pamięć o trudnej historii
▲ nadzieja na lepszą przyszłość
☼ radość sportowych zwycięstw
8. Fundament zdrowego państwa to
♫ dbałość o środowisko naturalne
☼ wspólnota wyobraźni – łączące nas symbole, kanon lektur, sposoby świętowania
▲ zamożność i rozwój gospodarczy
⌂ rządy prawa i zaangażowanie obywateli
■ pamięć i historia
9. Celem rządzących powinny być przede wszystkim
☼ zachowanie poczucia tożsamości i wspólnoty
♫ zrównoważony lub rezygnacja z rozwoju [degrowth] na rzecz ochrony przyrody
■ harmonia z tradycją, więź z przeszłymi pokoleniami
⌂ rozwój „kapitału społecznego” – NGOsy, więzi międzyludzkie, rządy prawa
▲ wzrost gospodarczy, przedsiębiorczość, innowacyjność
10. Polska to dla mnie
☼ język, znaki i rytuały, które wspólnie przeżywamy
♫ ekosystem, którego częścią są ludzie, ale też krajobraz, rośliny i zwierzęta
■ dziedzictwo, które przejęliśmy po przeszłych pokoleniach
⌂ umowa społeczna, o której przestrzeganie wspólnie się troszczymy
▲ zadanie na przyszłość, coś, co należy rozwijać i udoskonalać
A teraz wyniki, gotowi?
Pięć modeli patriotyzmuNa ile mocno osadzona jesteś w każdym z poniższych wymiarów patriotyzmu?
⌂ Patriotyzm obywatelski
Jesteś typem lokalnej aktywistki. Polska to dla Ciebie przestrzeń, w której wspólnie działamy i rozwiązujemy codzienne problemy. To więzi które nas łączą, ale też szacunek dla prawa i procedur demokratycznych, dzięki którym możemy rozstrzygać spory i wyłaniać najlepsze rozwiązania.
▲ Patriotyzm modernizacyjny
Jesteś raczej pozytywistą niż romantykiem Polska to dla Ciebie zadanie na przyszłość. Miarą prawdziwego patriotyzmu jest zdolność do rozwijania tego, co mamy. Myślisz nowocześnie – także tradycję postrzegasz jako kapitał, na którym można zbudować nowe, fantastyczne rzeczy.
■ Patriotyzm tradycyjny
Ojczyzna to dla Ciebie przede wszystkim historia i tradycja, które nas łączą; to los, który odziedziczyliśmy po poprzednich pokoleniach. Wiesz, że nie da się zbudować dobrej przyszłości, bez solidnego fundamentu w postaci pamięci. Być Polakiem, to pamiętać i przezywać historię, ale też uczyć się z niej i wyciągać wnioski.
☼ Patriotyzm symboliczny
Polska to dla Ciebie wspólny dom. Jego fundamentem są symbole i rytuały, dzięki którym tworzymy wspólnotę. Barwy narodowe i hymn, tradycyjne potrawy przy wigilijnym stole, ale też wspólna radość ze sportowych zwycięstw.
♫ Patriotyzm ekologiczny
Zamiast gotowych odpowiedzi wybierasz raczej pytania. Świat wokół siebie poddajesz krytycznej refleksji. Dobrze rozumiesz, że Polska to nie tylko jej ludzcy mieszkańcy, lecz także krajobraz, który był tu na długo przed nami. Dostrzegasz też globalną skalę wyzwań – w końcu na martwej planecie nie będzie Polski.
Szczypta teoriiCelem tej zabawy była nie tylko refleksja nad własnym modelem patriotyzmu.
Jeszcze ważniejsze wydaje mi się to, że wielość możliwych odpowiedzi na każde pytanie pozwala nam uświadomić sobie, jak wiele form przybierać może dziś patriotyzm.
Pięć przedstawionych powyżej modeli powstało w oparciu o prostą strukturalną koncepcję. Rozpocząłem od zaproponowania dwóch głównych wymiarów:
patriotyzm skupiony raczej na zachowywaniu vs. patriotyzm nastawiony na rozwójpatriotyzm skupiony bardziej na czasie vs. patriotyzm zorientowany na przestrzeń
Powstały w ten sposób cztery pola, w ramach których otrzymujemy:
⌂ Patriotyzm obywatelski – rozwija przestrzeń (budując więzi międzyludzkie, troszcząc się o normy prawne itd.)
▲ Patriotyzm modernizacyjny – rozwija czas (skupienie na budowie lepszej przyszłości)
■ Patriotyzm tradycyjny – zachowuje czas (nastawienie na historię i pamięć)
☼ Patriotyzm symboliczny – zachowuje przestrzeń (skupienie na symbolach, porządkowaniu przestrzeni)
Te cztery pola nie uwzględniały istotnego nurtu, który wyłaniał się z analizy materiału, w związku z czym uzupełniłem model o dodatkową oś wyrażającą dystans do dotychczasowych modeli:
W ten sposób narodził się
♫ – Patriotyzm ekologiczny (krytyczna refleksja, nastawienie holistyczne)
Liczne badania pokazują, że jednym z istotnych źródeł podziałów społecznych i polaryzacji politycznej jest złudzenie głębi poznawczej (illusion of explanatory depth), a więc nasze przekonanie, że świat jest prosty i jednowymiarowy. Ćwiczenia tego rodzaju pozwalają lepiej zrozumieć własną pozycję na mapie opcji, zbudować wobec niej dystans i dostrzec racje kierujące tymi, którzy patriotyzm rozumieją inaczej niż my.
Takiej właśnie Polski – wielowymiarowej, rozumiejącej, refleksyjnej życzę sobie i Państwu z okazji dzisiejszego święta.
Pruszków, 11.11.2021
P.S. Jeżeli macie dzieciaki w wieku podstawówkowym, wspólnie z rewelacyjną ekipą z Games Development i Narodowym Centrum Kultury przygotowaliśmy jakiś czas temu dziecięcą wersję takiej „gry w patriotyzm”. Polecam wspólną zabawę. Gra w formie broszury do pobrania z linku poniżej.
Artykuł Jakim rodzajem patrioty jesteś? pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
May 15, 2021
Deklaracja programowa „Polskiego Ładu” to kalka z języka PRL
Droga Zjednoczona Prawico,
ktoś Was chyba niecnie strollował.
Z wielkim zainteresowaniem przeczytałem podpisany przez najważniejsze osoby w państwie dokument towarzyszący uroczystej premierze programu „Polski Ład” (dodatkowy plus za świetne logo!).
Poza tym, że to chyba jednak dziwne, że w dokumencie tej wagi są podwójne spacje i nieoczekiwane entery, moją uwagę zwrócił także dziwnie znajomy język całego dokumentu.
Z jednej strony rządzący bardzo wyraźnie powtarzają tu – celnie sformułowane w mojej ocenie – ambicje i obietnice z kampanii wyborczej, za cel proponując „dokonanie ogromnego skoku rozwojowego”, dobrobyt „jaki jest udziałem mieszkańców najzamożniejszych państw Europy” oraz proponując budowę „polskiego państwa dobrobytu”.
Umacniają przy tym swoje credo i zestaw wartości, w ramach którego Prawica „wychodzi naprzeciw naszym pragnieniom godnego życia w bezpiecznej i sprawiedliwej, dostatniej i zasobnej, nowoczesnej i silnej Polsce”.
Z drugiej strony z całym dokumentem dzieje się coś naprawdę dziwnego. Widzicie to?
Skąd się wzięło to „wychodzenie naprzeciw pragnieniom”, „głeboko wierzymy”, „wspólnym wysiłkiem”, „w jedności siła”?
Brzmi znajomo, prawda?
Cała metaforyka „przewodniej siły” prowadzącej do realizacji „pragnień narodu” to kalka z PRL.
„I tak jak Polski Ład jest właściwą odpowiedzią na wielkie wyzwania, przed którymi stoi nasz kraj, tak rząd Zjednoczonej Prawicy jest gwarantem jego realizacji.”
Przecież całe to zdanie – jego leksyka, składnia – wszystko to jest zaczerpnięte żywcem z języka PZPR.
W podpisanym dziś dokumencie czytamy:
wspólnym wysiłkiem, wyrastającym z założeń Polskiego Ładu, zbudujemy polskie państwo dobrobytu
To już nie podobieństwo, to wręcz parodia języka komunizmu!
Poniższy fragment pochodzi z „Odezwy programowa Centralnego Komitetu Rewolucyjnych Rad Robotniczo-Chłopskich (luty1941 r.):
Komintern jest jedynym kierownictwem rewolucyjnego proletariatu. Jego ideologia, rewolucyjna działalność i taktyka prowadzą zdecydowanie i konsekwentnie do zwycięstwa Międzynarodowej Rewolucji Proletariackiej i do stworzenia Międzynarodowej Republiki Radzieckiej. ZSRR jest ojczyzną robotników i chłopów, szermierzem powszechnego pokoju, krajem wolności ludu, budowniczym sprawiedliwego, komunistycznego ustroju, wzorcem dla wszystkich narodów świata. […] Polska Republika Radziecka wejdzie w skład Międzynarodowej Republiki Radzieckiej, by wspólnym wysiłkiem pracować dla dobra kraju, dla zbratania wszystkich ludów świata i zbudowania komunistycznego ustroju, który zaspokoi potrzeby każdego człowieka i położy kres wojnom, zaborom i nienawiści między narodami.
Rozumiem, że dokument był przygotowywany w pośpiechu i oczywiście konkretne rozwiązania gospodarcze są nieporównywalnie ważniejsze, niż język deklaracji programowej.
A jednak na miejscu rządzących zastanowiłbym się poważnie. To ważny sygnał ostrzegawczy, jeżeli nagle, w takim stopniu, zaczynamy przemawiać cudzymi słowami.
Nie warto wpadać w koleiny starej nowomowy. Dziś Polacy potrzebują nie tylko dobrych rozwiązań społecznych i ekonomicznych, ale także nowego języka opowiadania o przyszłości. A nie odgrzewanych kotletów z PRL.
Artykuł Deklaracja programowa „Polskiego Ładu” to kalka z języka PRL pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
May 13, 2021
Czy maski są skuteczne w walce z COVID-19?
Koniec z maseczkami! Wygląda na to, że od jutra na otwartej przestrzeni nie trzeba ich już będzie nosić.
To jedna z najbardziej elektryzujących wiadomości ostatnich dni. Polecam poczytać komentarze na portalach i wypowiedzi w mediach społecznościowych. „I tak tylko niewolnicy nosili kagańce”, „ale jak to, to nagle maseczki przestaną chronić?”, „rząd chce nas wszystkich zabić!!!11”.
Jak to się stało, że kawałek tkaniny na gumce stał się przedmiotem tak silnych kontrowersji? Dlaczego Polacy podzielili się nagle na dwa wrogie plemiona „przeciwników kagańców” i „maseczkowych szeryfów”?
W ramach współpracy z fundacją „Nauka. To lubię” zrobiłem przegląd dostępnej literatury naukowej na temat skuteczności maseczek.
Pełen raport do pobrania tutaj
W skrócie:
Maski działają
ale nieco inaczej niż się może wydawać. Mamy solidne badania potwierdzające, że już samo… wyszukiwanie hasła maseczki w „Google” może pomóc w walce z epidemią.
Losowe znoszenie i przywracanie zakazów bez należytej komunikacji powoduje chaos i spadek zaufania.
1. Maski działająTo nieprawda, że nie mamy badań potwierdzających skuteczność maseczek. Przeciwnie! Takich badań jest mnóstwo. W raporcie przywołuję wyniki metaanaliz zestawiających łącznie ok. 200 różnych badań. Wnioski są dość jednoznaczne: obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych jest jednym z najtańszych i stosunkowo skutecznych środków walki z epidemią COVID-19 i znaczna większość autorów rekomenduje wprowadzenie odgórne nakazów stosowania maseczek.
Owszem, rzadko są to badania z losowo dobraną grupą kontrolną (RCT), ale taki jest standard w tym przypadku – zarówno The Cochrane Handbook for Systematic Reviews of Interventions, jak i WHO handbook for guideline development podają, że przy ocenie skuteczności środków prewencji populacyjnej (population health measures) nie powinniśmy oczekiwać randomizowanych badań z grupą kontrolną, bo… takiego badania po prostu nie da się przeprowadzić (etycznie) w sensownej skali.
Zadajmy sobie pytanie, jak takie badanie miałoby wyglądać? Musielibyśmy losowo wyznaczyć dwie (bardzo duże) grupy ludzi, którzy chodziliby po tej samej dzielnicy miasta, jedni w maseczkach, drudzy – bez. A następnie zmierzyć, ilu z nich zaraziło przechodniów, a ilu nie, bo przecież maseczki mają zapobiegać przede wszystkim „sprzedaniu” komuś wirusa, a nie „kupieniu” go.
To zresztą częste nieporozumienie. Przeciwnicy maseczek często stwierdzają, że nie ma badań potwierdzających, że „osoby w maseczkach mniej się zarażają”. Po pierwsze, nie to jest głównym celem noszenia maseczek. Po drugie, w zasadzie takie badania też są, choć dotyczą głównie warunków szpitalnych (więcej na ten temat w raporcie).
Na szczęście nauka ma swoje sprytne sposoby. Przy odpowiednio dużej populacji analogiczny do RCT efekt można uzyskać wykorzystując eksperyment naturalny np. porównanie regionów/krajów, w których obowiązek noszenia maseczek wprowadzano w różnym momencie i zastosowanie metod statystycznych, żeby wyizolować wpływ maseczek od innych czynników.
Niektóre analizowane w raporcie badania wykorzystywały dodatkowo syntetycznej grupy kontrolnej, która zakłada stworzenie alternatywnego scenariusza („co by było, gdyby”) dla danej grupy (np. miasta czy regionu) w oparciu o dostępne dane z innych miejsc, gdzie danej interwencji nie przeprowadzono lub przeprowadzono później.
Wyniki są jednoznaczne: maseczki chronią, a autorzy byli nawet w stanie wyliczyć przybliżoną liczbę infekcji i zgonów, którym polityka maseczkowa zapobiegła. Są to duże liczby.
2. Sprawa nie jest taka prostaA jednak po przebiciu się przez dziesiątki artykułów naukowych jestem niemal pewien, że w pewnym sensie przeciwnicy maseczek mają rację. Wprawdzie badania jednoznacznie pokazują, że maseczki nie powodują wzrostu stężenia CO2 w organizmie i nie prowadzą do przyduszania, nie powodują także grzybicy.
Przy okazji okazało się, że groźnie wyglądające zdjęcie robiące furorę na antymaseczkowych grupach to obraz mikroskopowy kiepsko nałożony w photoshopie na darmowe zdjęcie stockowe maseczki pobrane z serwisu Pixabay.
Trzeci najpopularniejszy argument przeciwko maseczkom jest jednak prawdziwy.
Maseczki faktycznie mają potężny efekt psychologiczny i kulturowy. Z tym, że nie zmieniają nas w posłusznych niewolników. Raczej – jak pokazują badania – w ludzi bardziej odpowiedzialnych i solidarnych.
Jedno z badań pokazuje, że kraje, gdzie „noszenie maseczek było kulturowo akceptowaną normą”, stosowały maseczki od początku epidemii (niebieska linia pełzająca po osi X) i odnotowywały niższą śmiertelność niż kraje, które maski wprowadziły nieco później (linia pomarańczowa) i nieporównywalnie lepsze wyniki, niż kraje, które przez 60 dni od wybuchu epidemii w ogóle nie zdecydowały się na wprowadzenie masek (kolor czerwony).
Efekt jest imponujący, a jednak jest oczywiste, że maski były tu tylko częścią rozwiązania.
Jedno z najciekawszych badań dotyczących maseczek opublikowane zostało w American Journal of Respiratory and Critical Care Medicine. Poniższy wykres pokazuje mocny związek pomiędzy maseczkami a liczbą zakażeń SARS COV-19:
Ciekawostką jest jednak to, że daną wejściową nie jest tu noszenie maseczek, lecz zainteresowanie nimi zbadane na podstawie trendów wyszukiwań w Google. Innymi słowy Wong i współpracownicy udowodnili, że samo społeczne zainteresowanie maseczkami na wczesnym etapie epidemii było bardzo dobrym prognostykiem jej dalszego przebiegu.
Kraje, w których duża część populacji wykazywała zainteresowanie środkami ochrony, były także tymi, gdzie istniała wyższa dyscyplina i poczucie odpowiedzialności za przebieg epidemii.
3. Taniec z zakazami to na pewno zły pomysłDzięki maseczkom wytwarzają się nowe normy społeczne. Jak piszą autorzy kolejnego przeglądowego studium, „maseczki są widocznymi wskaźnikami opcji kryzysowej [crisis mode], wywołującymi zmiany zachowania takie jak dystans społeczny i częstsze mycie rąk.
Maseczki dają noszącym je poczucie sprawczości, stanowią wyraźny znak współodpowiedzialności za walkę z pandemią, zmniejszają ryzyko innych ryzykownych zachowań, przypominają też o konieczności utrzymania dystansu.
Noszenie maseczek w przestrzeni publicznej miało sens.
Rezygnacja z nich nie sprawi, że nagle wszyscy umrzemy.
Wniosek z analizowanych badań jest taki, że czasem rzeczywistość jest bardziej skomplikowana niż „uniwersalne rozwiązanie problemu” kontra „kaganiec dla niewolników”. Maseczki, podobnie jak szczepionki, nie sprawią, że epidemia skończy się z dnia na dzień. Są tylko częścią szerszego systemu, którego kluczowym elementem jest społeczne zaufanie i współpraca.
Dlatego właśnie na naukowcach, ekspertach, a przede wszystkim na rządzących spoczywa olbrzymia odpowiedzialność związana nie tylko z wprowadzaniem rekomendacji, zakazów czy nakazów, ale przede wszystkim z taką ich komunikacją, by społeczne zaufanie budować, a nie podkopywać. Piszą o tym wprost autorzy artykułu w „International Journal of Epidemiology”:
„Niespójności w oficjalnych rekomendacjach i opiniach ekspertów wprowadzają zament zarówno w poglądach szerokiej publiczności, jak i pracowników ochrony zdrowia, stanowiąc zagrożenie w komunikacji ryzyka podczas epidemii, w szczególności w dobie zglobalizowanego społeczeństwa informacyjnego”
Mówiąc krótko: zmieniając zdanie w kwestii maseczek czy obostrzeń i prowadząc niespójną komunikację w tym zakresie, rządzący rujnują najcenniejszą broń, jaką mamy w walce z COVID – zaufanie.
Bo, jak pokazują wszystkie przywołane wyżej badania, to nie same maseczki chronią nas przed epidemią, lecz system połączonych środków. Dla ich działania kluczowe jest zaufanie – odpowiedzialność, solidarność i gotowość do poświęceń.
Chaos komunikacyjny będzie prowadził do łamanie norm dystansowania, niższego współczynnika szczepień i kolejnych śmierci.
https://doi.org/10.1513/AnnalsATS.202...
https://www.reuters.com/article/uk-fa...
https://doi.org/10.4269/ajtmh.20-1015
https://doi.org/10.1164/rccm.202004-1...
https://doi.org/10.34133/2020/7286735
https://doi.org/10.1093/ije/dyaa044
Artykuł Czy maski są skuteczne w walce z COVID-19? pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
May 8, 2021
Kraftowe mitologie. Dlaczego lubimy patrzeć jak ludzie pracują?

No i się zdziwiłem. Bo okazało się, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać.
Kiedyś to były czasy…Owszem, duża część współczesnych opowieści o rzemieślnikach to przepełnione nostalgią historie o lepszych czasach: ratowanie małych zakładów, odtwarzanie zapomnianych rzemiosł, czy fascynujący „ruch restoracyjny” w telewizji i na YouTube. Chodzi o te wszystkie programy, w których starym przedmiotom przywraca się dawny blask. Mój osobisty faworyt to rewelacyjna historia stuletniego kutra Tally-Ho ocalonego od zniszczenia i stopniowo remontowanego tradycyjnymi metodami. Ileż tam piękna, ile zwrotów akcji, jaka wspaniała wspólnota widzów wytworzyła się wokół kanału. Naprawdę polecam, trudno się oderwać!
Wszystko to opowieści o wartościach, które zagubiliśmy wraz z rozwojem przemysłu i nowoczesnych technologii. O osobistym kontakcie z materiałem, staranności, cierpliwości, ale przede wszystkim o świecie niepowtarzalnych przedmiotów, w którym każdy człowiek także był niepowtarzalny.
Tutaj faktycznie kraft jest wehikułem czasu, który przenosi nas w lepszą przeszłość, „w czasy, gdy istniała magia”. (Widzieliście „Naprzód” Disney/Pixar?)
Ale na tym historia się nie kończy. Przeciwnie – to dopiero początek. Okazuje się bowiem, że rzemiosło jest centralną wartością także trzech zupełnie innych mitów.
Cztery opowieści
Oprócz (1) vintage’owego kraftu mamy więc także obietnice (2) rewolucji, (3) innowacji oraz (4) wizję świata, który w ogóle nie ulega zmianie.
Kraftowa rewolucja mówi nam o tym, że świat jest bardzo złożonym miejscem, a ta złożoność – geograficzna, ekonomiczna, polityczna – sprawia, że nie dostrzegamy wyzysku, niesprawiedliwości czy krzywdy… Tak rozumiana mitologia rzemiosła łączy się z kategoriami fair trade i próbami budowania bardziej sprawiedliwej rzeczywistości. Tu też szacunek dla jednostkowej pracy staje się narzędziem zmiany świata, ale nie przez powrót, lecz przez rewolucję.
Innowacyjny kraft także obiera za punkt wyjścia „nieludzki” wymiar technologii. Bohaterka tego mitu ma świetny pomysł, fach w rękach, ale trudno jej się przebić w świecie masowej produkcji. Tym razem jednak z pomocą nieoczekiwanie przychodzi technologia, dając narzędzia realizacji marzenia i dotarcia do publiczności. Drukarki 3D, rozszerzona rzeczywistość czy nowe materiały stają się pomostem umożliwiającym budowę bardziej ludzkiego świata. Oto kraft opowiedziany językiem startupów i nowych technologii, kraft, który także ma moc przenoszenia nas w czasie, jednak nie w przeszłość, a w przyszłość.
Jest wreszcie i naiwny kraft – opowieść o dobru i pięknu, które trwa, nawet jeżeli w pędzie nowoczesności nie jesteśmy go w stanie dostrzec. Do tej grupy mitów zaliczają się wszelkie narracje z cyklu „jak to jest zrobione”, opowieści o strażnikach dawnych rzemiosł, niezmienionym przez stulecia wyrobie fińskich noży albo wyplataniu japońskich koszyków. Oglądamy tu ręce przy pracy, skupione twarze (często starych ludzi, w tradycyjnych strojach).
Co w zasadzie łączy te cztery opowieści? Dla każdej z nich punktem wyjścia jest poczucie wyobcowania.
Rewolucja przemysłowa odmieniła świat, przynosząc niespotykaną wcześniej dostępność dóbr i usług, ale zarazem odbierając im ludzki wymiar i prowadząc do wyobcowania. Dobrą metaforą jest tu słynna scena z „Dzisiejszych czasów” z Chaplinem. Skomplikowany, mechaniczny świat, w którym nasz bohater sam staje się ostatecznie trybikiem.
Każda z czterech opowieści składających się na współczesną mitologię rzemiosła wychodzi od tego obrazu i składa tę samą obietnicę, obietnicę świata skrojonego na ludzką miarę. Praca ludzkich rąk, wyraz skupienia na twarzy, surowa faktura drewna albo godziny spędzone na przywracaniu świetności szpadla czy siekiery to symbole osobistej więzi między człowiekiem a otaczającym go światem. Podobnie jak „wyjątkowe piwo dla wyjątkowych ludzi” w przeciwieństwie do piw nudnych, typowych, przeznaczonych dla wszystkich.
Kraft proponuje świat, który można zrozumieć, uchwycić, ogarnąć spojrzeniem. Świat materialnych jakości, ale też zaufania, staranności i odpowiedzialności.
Dlatego okazuje się tak kuszący nie tylko jako obietnica lepszego piwa czy „kawy innej niż wszystkie”, lecz także jako kod komunikacyjny dla sieci handlowych („od znanego dostawcy”), banków („skrojone na miarę”), a nawet partii politycznych (obraz „zwykłego człowieka” przeciwstawiony „oderwanym od życia elitom”).
Kto chce lepiej zrozumieć współczesne mitologie konsumenckie i polityczne, rozsądnie zrobi zaczynając właśnie od kraftu!
Na dziś to tyle.
Zabieram si do pracy. Zacznę chyba od jakiegoś kraftowego piwa
* * *
Więcej o badaniach nad kraftem, które prowadziliśmy w Visual & Narrative Institute poczytać można tutaj: http://vninstitute.pl/raport_kraft.html
Artykuł Kraftowe mitologie. Dlaczego lubimy patrzeć jak ludzie pracują? pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
April 16, 2021
PRZEWODNIK. Dla lewicy o prawicy
Czy w czasach obowiązkowego oburzenia, potępienia, „no platform” i skrajnej polaryzacji wolno w ogóle przedstawić wartości i opinie „tych drugich” takimi, jakie są?
Bez ośmieszania, bez potępiania, bez ceremonialnego dystansowania się…
Star Wars czy Black Mirror?Polacy są podzieleni bardziej niż kiedykolwiek. Badania socjologiczne ukazują niepokojący poziom polaryzacji. Nie tylko podejmujemy różne wybory polityczne, ale też opisujemy świat odmiennymi językami i czerpiemy informacje z całkiem innych źródeł. Zamknięci bańkach tworzonych przez media społecznościowe, coraz wyraźniej dzielimy się na dwa wrogie plemiona.
Gdyby to była kolejna odsłona „Gwiezdnych wojen”, tak właśnie wyglądałyby nasze epickie napisy ginące w mroku kosmosu. Rebelianci i Imperium. Jasna strona Mocy i ciemna. Od początku wiadomo, kto ma rację, a losy wszechświata rozstrzygną się w jednej, decydującej bitwie.
Tyle, że nas inspirowało raczej „Black mirror”. Technologia nie jest tu jedynie orężem w odwiecznej walce dobra i zła, lecz autonomiczną, potężną siłą, która nastawia nas przeciw sobie w imię własnych interesów. Ludzie są skomplikowani, a proste odpowiedzi – nie zawsze wystarczające.
W teatrzeNa zaproszenie reżyserki teatralnej Katarzyny Szyngiery mogłem po raz kolejny spróbować swoich sił jako współautor sztuki teatralnej. Jak zawsze było to zupełnie magiczne doświadczenie pełne niespodzianek.
Wspólnie zaprojektowaliśmy „PRZEWODNIK. Dla lewicy o prawicy” jako teatralny eksperyment idący w poprzek polaryzacji politycznej. Punktem wyjścia były dla nas długie wywiady z fascynującymi ludźmi, którzy z różnych powodów identyfikowali się z prawicowymi wartościami.
Wałbrzyska radna i działaczka opowiadała nam o codziennej pracy na rzecz lokalnej społeczności, ale też o tym, dlaczego, choć walczy o równouprawnienie, to nigdy nie określiłaby się mianem „feministki”. Ekspert od energetyki wyjaśniał, że troska o klimat i przyrodę jest esencją konserwatyzmu i ubolewał nad tym, że współczesna prawica z powodów historycznych stoi dziś po niewłaściwej stronie barykady. Para popularnych publicystów podzieliła się z nami swoim doświadczeniem wielodzietności i wizją świata, w którym rodzina jest najważniejszą wartością.
To właśnie ich głosami przemówią ukazane na scenie postaci. To głosy refleksyjne, niepozbawione autokrytycyzmu i wątpliwości, szczerze opowiadające o tym, co dla nich ważne albo trudne. Zależało nam przede wszystkim na tym, by ukazać nie publicystyczne chochoły, a prawdziwych ludzi.
[image error]
Jest nadzieja?Plan jest taki, żeby stworzyć okazję do wysłuchania argumentów „drugiej strony”. Bez krzywego zwierciadła, wyrywania z kontekstu, bez konieczności i możliwości natychmiastowego oponowania.
W optymalnym wariancie – żebyśmy zobaczyli, że od „tych drugich” wiele się można nauczyć.
W bardziej pesymistycznym – żebyśmy chociaż wiedzieli, z czym właściwie się nie zgadzamy.
Bo niezależnie od tego, kto akurat wygrywa wybory, żyjemy dalej w jednym kraju. Trudno w nim będzie wytrzymać bez odzywania się do połowy współobywateli.
Dlatego właśnie zrezygnowaliśmy tym razem epickiej bitwy o słuszność. W tym spektaklu nikt nie zostanie pokonany, upokorzony, ani nawet „nawrócony na jasną stronę Mocy”. Nie będzie żadnych eksplozji, nie planujemy żadnego skandalu.
[image error]
* * *
Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy do Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu.
https://live.teatr.walbrzych.pl/17 kwietnia godz. 19:0018 kwietnia godz. 18:00 oraz 20:00(zdjęcia Milena Czarnik)Artykuł PRZEWODNIK. Dla lewicy o prawicy pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
November 15, 2020
Jak wydawać państwowe pieniądze
Czy należało przyznać zespołowi Bayer Full kilkaset tysięcy złotych dotacji? Zamknąć cmentarze? Skupić chryzantemy od sprzedawców kwiatów postawionych w ostatniej chwili w beznadziejnym położeniu?
Nie mam pojęcia. Kiedy zapadają tego rodzaju decyzje, słucham uważnie ekspertów i staram się wyrobić sobie zdanie, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy zabierać publicznie głosu i kwestionować zasadności poszczególnych wyborów.
Wiem natomiast – i w ostatnich tygodniach mamy tego sporo przykładów – że można wydać porządne pieniądze na sensowny cel i zrobić to tak, że wszyscy będą niezadowoleni i zniesmaczeni.
A szkoda. Bo można też działać inaczej. Sprawić, by każda wydana złotówka pracowała za trzy dzięki wzięciu pod uwagę istotnych czynników kulturowych i psychologicznych.
Trójkąt satysfakcji
Trójkąt satysfakcji to proste narzędzie analizy sytuacji konfliktowych wprowadzone przez Christophera Moore’a, jednego z najważniejszych badaczy i popularyzatorów technik mediacji, autora wydanego także u nas podręcznika Mediacje. Praktyczne strategie rozwiązywania konfliktów.
Jak sama nazwa wskazuje, składa się z trzech elementów:
Satysfakcja merytoryczna – Ile dostałem pieniędzy (albo ile nie dostałem)
Satysfakcja proceduralna – Dlaczego dostałam pieniądze? Jakie były zasady?
Satysfakcja psychologiczna – Jaka była atmosfera? Jakie emocje wiązały się z całym procesem?
Satysfakcja proceduralna
Badacze zajmujący się zagadnieniem „sprawiedliwości proceduralnej” podkreślają, że „jako ludzie jesteśmy często mniej zainteresowani wynikami niż samymi procesami, które do nich doprowadziły”. Jasne, że jeżeli mowa o dotacjach, lockdownie albo zamykaniu lasów, to decyzje przynoszą nam wymierne szkody lub korzyści. Ale to procedury i instytucje dają nam poczucie bezpieczeństwa. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji kryzysu, kiedy budowa stabilnych instytucji i procedur, na których możemy polegać, może rekompensować spadek zaufania i zapobiegać panice.
Przerost biurokracji ma natychmiastowy negatywny wpływ na satysfakcję proceduralną. Proste zasady to dobre zasady. Dlatego w polityce często mniej znaczy więcej, a jedna tarcza – dobrze wyjaśniona, przedyskutowana z różnymi środowiskami, której reguły są jasne i znane – mogłaby działać lepiej niż 52 nieprzemyślane tarcze i 164 różne programy pomocowe uchwalane nocą, w pośpiechu, na dzień przed wydaniem pieniędzy.
Satysfakcja psychologiczna
Można komuś wręczyć pieniądze w taki sposób, by obdarowany poczuł się urażony. Można odmówić pieniędzy tak, żeby kogoś nie urazić. A można – i jest to sztuka częstsza, niż by się wydawało – rozdysponować fundusze tak, że ostatecznie wszyscy będą niezadowoleni. Rząd, który rozpisując programy dotacji okazuje jednocześnie brak szacunku czy zrozumienia odbiorcom i publiczności, zmniejsza tym samym wartość każdej wydanej złotówki.
Na przecięciu satysfakcji proceduralnej i psychologicznej mieści się kluczowy w bieżącej sytuacji obszar związany z poczuciem kontroli i przewidywalności świata. Szereg badań pokazuje wyraźnie, że np. pacjenci, którzy mają świadomość całego procesu terapii (gdzie jestem, dokąd zmierzam, jakie będą kolejne kroki) lepiej zdrowieją, zachowują większy optymizm i lepiej stosują się do poleceń lekarzy.
Kryzys społeczny (nie tylko taki wywołany epidemią) porównać można do procesu terapii. Jeżeli rząd źle komunikuje wprowadzone obostrzenia lub udzieloną pomoc, jeżeli odnosimy poczucie arbitralności i chaosu, to spada nasze poczucie bezpieczeństwa i sprawczości spada. Nie rozumiemy co się dzieje, nie utożsamiamy się z decyzjami, więc nie chcemy nosić maseczek, przestrzegać izolacji i będziemy zawzięcie kontestować każdy podział środków.
Poczucie sensu i ideologizacja pieniędzy
Zamykają i otwierają. Dają i zabierają. Czterdzieści i cztery ustawy, a do każdej 44 poprawki. Polityka improwizowana z dnia na dzień i z godziny na godzinę.
To nie elastyczność. To pozbawienie się na własne życzenie atutów proceduralnych i psychologicznych.
Niestety, ten chaos nie wynika z zagubienia czy błyskawicznego tempa rozwoju wydarzeń. Jest naturalną kontynuacją tego, co w Polsce (i nie tylko) dzieje się od wielu lat.
W zwykłym czasie państwowe instytucje i procedury czasem wydają się odległe, nudne i niepotrzebne. Ale kiedy przychodzi kryzys, nagle okazuje się, jak bardzo były istotne.
Boleśnie odczuje to władza, która zamiast wzmacniać instytucje i zaufanie wobec nich, buduje swoją politykę na ideologizacji procedur i pieniędzy w myśl haseł typu „jesteśmy tacy fajni, bo wam dajemy”, „ci inni by wam nie dali” lub – co gorsza – „bądźcie grzeczni, to wam damy”. (Warto zauważyć, że kiedy ten czy inny minister mówi „Jesteśmy wspaniałomyślni, daliśmy też tym, których nie lubimy” to tylko potwierdza tę ideologizację. To trochę tak, jakby się chwalił, że jest świetnym gościem, bo zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych.)
Nie chcę tu zabrzmieć jak Margaret Thatcher, ale rząd naprawdę nie rozdaje swoich pieniędzy. Na państwie spoczywa olbrzymia odpowiedzialność związana z zarządzaniem wspólnymi funduszami, które obywatele powierzyli mu wierząc, że skutecznie rozwiąże ich problemy.
W tym przypadku forma przyjmowania i ogłaszania rozwiązań okazuje się równie istotna, jak ich treść.
Nie jesteśmy cyferkami w Excelu. Jako beneficjenci rządowych programów, płatnicy podatków, czytelnicy wiadomości i wyborcy jesteśmy przede wszystkim ludźmi. Chcemy rozumieć, co się właściwie dzieje, mieć sensowny horyzont oczekiwań wobec jutra. Chcemy mieć poczucie sprawczości wobec własnego małego wycinka rzeczywistości, a zarazem świadomość że ktoś tam, na górze, chociaż trochę ogarnia całościowy obraz sytuacji.
Rząd, który nie uwzględnia tego w swoich działaniach i w ich komunikacji, strzela sobie w obie stopy, niezależnie od sensowności konkretnych decyzji.
Lind, E. Allan, and Tom R. Tyler. The social psychology of procedural justice. Springer Science & Business Media, 1988.
Tyler, Tom R., and Steven L. Blader. Cooperation in groups: Procedural justice, social identity, and behavioral engagement. Psychology Press, 2000.
Kaufmann, Wesley, and Lars Tummers. „The negative effect of red tape on procedural satisfaction.” Public Management Review 19.9 (2017): 1311-1327.
Artykuł Jak wydawać państwowe pieniądze pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
July 7, 2020
Andrzej Duda gwiżdże na antyszczepionkowców
„Absolutnie nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych” – powiedział w trakcie wczorajszej debaty z samym sobą prezydent Andrzej Duda. Jeszcze tego samego wieczora pod hasłem „STOP MANIPULACJI” prezydent wyjaśniał, że (mimo użycia słowa „jakichkolwiek”) kontekst wskazywał wyraźnie, chodziło mu wyłącznie o szczepienia na COVID-19:
STOP MANIPULACJI! Uważam, że ewentualne szczepienie przeciw koronawirusowi nie powinno być obowiązkowe. Tak jak nie są obowiązkowe szczepienia przeciw grypie. Co do innych chorób (polio, gruźlica, szkarlatyna itp.), to zupełnie co innego. Inna rozmowa.
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) July 6, 2020
Abstrahując od wynalezionej przez Andrzeja Dudę szczepionki na szkarlatynę -co miał na myśli prezydent? „Żadnych obowiązkowych szczepień, kropka” – jak chcieliby działacze ruchu antyszczepionkowego? A może: „nie chcemy obowiązkowego szczepienia nieistniejącą jeszcze, hipotetyczną szczepionką, która występuje tylko w <> organizowanych przez TVP”?
Ponieważ trudno rozsądzić, jaka była naprawdę intencja prezydenta, mam propozycję, która z pewnością ucieszy obie strony sporu. Możemy bowiem przyjąć, że Andrzej Duda miał na myśli oba przekazy jednocześnie. Umożliwia to mechanizm znany jako „dog whistle”.
Gwizdek na psy
Pies dobrze słyszy wysokie częstotliwości, zupełnie nieuchwytne dla ludzkiego ucha. Dlatego możliwe jest stworzenie gwizdka, który będzie emitował dźwięk doskonale słyszalny dla czworonoga a niesłyszalny (lub niemal niesłyszalny) dla człowieka.
Taki gwizdek posłużył za metaforę specyficznego stylu budowania przekazu politycznego znanego jako „dog-whistle politics”. Chodzi o to, żeby używając specjalnie dobranych fraz, zaktywizować określone grupy szczególnie wrażliwe na pewne zagadnienia, nie wzbudzając jednocześnie zaniepokojenia innych. Pewne sformułowania są na przykład niemal przezroczyste dla zwykłych ludzi, podczas gdy zaangażowanym tropicielom spisków natychmiast kojarzą się z określonymi grupami czy działaniami (np. „światowa finansjera”).
Samo sformułowanie pytań o szczepienia w obydwu organizowanych przez TVP debatach, jak i wspomniana odpowiedź prezydenta („nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych”) to świetny przykład takiego pozycjonowania fraz kluczowych.
Jest to działanie pomysłowe z dwóch powodów.
Po pierwsze, duża jest popularność postulatów „wolnościowych” i antyszczepionkowych wśród kluczowego teraz elektoratu Krzysztofa Bosaka i Konfederacji.
Po drugie zaś, brak silnej, zwartej grupy proszczepionkowej, którą takie poruszenie tematu mogłoby zantagonizować. Poglądy proszczepionkowe są raczej rozproszone w społeczeństwie, obrona obowiązkowych szczepień jako opcji (przynajmniej na razie) domyślnej ma mały potencjał mobilizacji społecznej.
Kopanie w klatkę
Korzystając z okazji chciałbym od razu opisać drugą strategie, opartą na odwrotnym mechanizmie. To słynne „kopanie w klatkę”, o którym wiele lat temu wspominał jeden z PR-owców Platformy Obywatelskiej. Nasz przeciwnik to „małpa w klatce” trzeba co jakiś czas kopnąć w tę klatkę i rozdrażnić małpę. Kiedy małpa zacznie się wściekać, jej zachowanie uruchomi negatywną reakcję i zmobilizuje naszych zwolenników.
Przez lata PO skutecznie stosowało tę strategię wobec elektoratu prawicowego. Emocjonalne reakcje sprowokowanych ułatwiały potem „straszenie PiSem”.
Dziś można odnieść wrażenie, że dziś na podobnej zasadzie budowane są z kolei przekazy straszące „ideologią LGBT”. W bieżącej nagonce nie chodzi tylko o to, by dotrzeć do ludzi obawiających się gejowskich małżeństw i transpłciowych nauczycielek. Równie istotne jest skłonienie zaniepokojonych kolejnymi homofobicznymi atakami do głośnego wyrażania sprzeciwu. Dzięki temu ewentualny niezdecydowany wyborca lękający się mitycznego LGBT widzi wszędzie tęczowe flagi i wyrazy poparcia i ma wrażenie, że coś z tym oblężeniem jest na rzeczy.
Żeby było jasne: absolutnie nie sugeruję przy tym, że działania godzące w osoby LGBT należy lekceważyć i „siedzieć cicho dla dobra sprawy”. Przeciwnie! Jednak by skuteczniej z takimi zagraniami walczyć, warto zrozumieć mechanizm, który za nimi stoi.
Co tu zaszło?
Nic specjalnego. Tak po prostu robi się skuteczną politykę. Jeżeli oczywiście skuteczność definiujemy jako zwycięstwo w wyborach, a nie rozwiązywanie konkretnych problemów.
Kluczowe jest zarządzanie polaryzacją i społecznym gniewem; kokietowanie jednych grup i szczucie przeciw innym. Media społecznościowe oczywiście nie stworzyły tego procesu, ale niewątpliwie go ułatwiają.
Płynie z tego istotny morał. Dla kandydatów, dla ich sztabów, ale może także dla nas, wyborców.
Jeżeli chcemy się liczyć, trzeba się organizować, budować rozpoznawalność i struktury.
Planując działania w przestrzeni publicznej warto także rozważać ich konsekwencje dla mobilizacji przeciwników. Jak opowiadać o tym, co dla nas ważne, by organizować swoich, a nie – przeciwników?
Najbardziej jednak rzuca się w oczy nieobecność w debacie tych tematów, które nie mają za sobą zorganizowanej, liczącej się politycznie reprezentacji.
Przemilczenie
A zatem na koniec trzecia strategia. Nikt nie gwiżdże, nikt nie kopie w klatkę.
Poniżej najważniejsze wypowiedzi z ostatnich debat dotyczące kluczowej kwestii, jaką jest zbliżająca się katastrofa klimatyczna i zapobiegające jej rozwiązania energetyczne:
–
–
–
–
–
Ostatni gasi światło. Dobranoc.
_____
P.S. wygląda na to, że tym razem zamiast gwizdania dostaliśmy niechcący kopnięcie w klatkę :>
Przyjdziemy na tę rozmowę 10 lipca po godz. 17:00. https://t.co/z2HHkRsqc6 pic.twitter.com/r2ES2s5YJO
— OSWoS STOP NOP (@oswosSTOPNOP) July 7, 2020
Artykuł Andrzej Duda gwiżdże na antyszczepionkowców pochodzi z serwisu Mitologia współczesna.
Marcin Napiórkowski's Blog
- Marcin Napiórkowski's profile
- 45 followers
